środa, 28 października 2015

Fotografia stockowa – praktyczne porady

Fotografia stockowa – praktyczne porady


Autor: Arkadiusz Komski


Jak uniknąć błędów przygotowując materiały do internetowych banków zdjęć? Kilka podstawowych porad praktycznych z pewnością w tym pomoże.


Kreatywność i jeszcze raz kreatywność

Banki zdjęć wydają się być przeładowane niemal idealnymi fotografiami typowych sytuacji i miejsc, które potem znajdujemy w każdym niemal materiale reklamowym. Czy zatem warto jeszcze sięgać po aparat fotograficzny? Zdecydowanie tak. Spróbujmy się postawić na miejscu grafików, którzy oglądają wciąż podobne aranżacje. Każde dobre zdjęcie, które zostało zrobione z pomysłem i skupia się na głównym, dobrze opisanym słowami kluczowymi, temacie jest godne ich uwagi i może świetnie się sprzedawać. Co więcej w natłoku podobnych pomysłów, jeśli uda się pokazać temat w inny, oryginalny sposób mamy sporą szansę na to, że to właśnie nasze zdjęcie zwróci uwagę wielu osób.

Wrażenie naturalności

Czy nie mieliście nieraz wrażenia, że fotografia jest wydumana, a pozy modeli czy modelek sztuczne i wymuszone? Właśnie. Takie zdjęcia mimo perfekcyjnego zadbania o stronę techniczną nie zostaną dobrze ocenione przez potencjalnych klientów. Pamiętajmy, że zdjęcia, które sprzedajemy mają zilustrować jakąś sytuację lub tekst. Dlatego jeśli będą robiły złe wrażenie to zostanie ono przeniesione również na ilustrowaną treść a tego z pewnością nie chcą nasi klienci. Chyba że taki właśnie efekt karykatury chcą osiągnąć. Ponieważ jest to jednak sytuacja marginalna możemy ją z góry wyeliminować.

Dobra jakość fotografii

Wspomniana naturalność nie zwalnia nas wcale z dbania o jakość wykonywanych zdjęć. Przeciwnie internetowe banki pilnują utrzymywania wysokich standardów przesyłanych fotografii. Ważne jest wszystko: oświetlenie, kadrowanie, ostrość, rozdzielczość. Niedopuszczalne są szumy, które dyskwalifikują fotografię na samym wstępie. Należy zapomnieć, że my zrobiliśmy tę fotografię i tylko dlatego jesteśmy z niej dumni. Warto kierować się zdrowym rozsądkiem i przed wysłaniem zdjęcia do oceny pomyśleć, czy sami chcielibyśmy za nie zapłacić. Takie chłodne podejście pozwoli nam uniknąć rozczarowań. Lepiej bowiem mieć w portfolio mniej ale niezłych fotografii, niż dużo niewiele wartych.

Jak najmniej ingerencji

Skoro mowa o jakości to na pewno na jej spadek wpływa nadmierna ingerencja na etapie obróbki w komputerze. Znajomość co najmniej podstaw Photoshopa, czy innego programu służącego do edycji zdjęć jest niezbędna. Gorzej, kiedy chcemy przedobrzyć. Nasi odbiorcy z pewnością to wyłapią i zamiast oczekiwanych efektów w postaci zarobku, spotka nas zawód z powodu zmarnowanego czasu. Sami przekonamy się, które korekty są dopuszczalne. Ale z pewnością nie powinny one wykraczać poza niezbędne minimum. Ten etap pracy jest odpowiednikiem dawnej ciemni i powinien tylko na tyle ingerować w obraz na ile wpływa na jego poprawę pod kątem zamierzonego efektu.

Model Realase

Entuzjazm robienia portretów może czasem doprowadzić do sytuacji, której wszyscy wolelibyśmy uniknąć. Umawiamy się z modelką na zdjęcia TFP (ang. Time for print, time for pics – w wolnym tłumaczeniu to pozowanie za zdjęcia). Obie strony są przekonane, że rozumieją na co się zgodziły. Po czym, kiedy już zamieścimy zdjęcia w sieci okazuje się, że modelka stwierdza, że nie dała na to swojej zgody. Wszelkich problemów, jakie mogą się wiązać z użyciem cudzego wizerunku może rozwiązać przyzwoita umowa / zgoda na pozowanie (ang. Model release), wymagana zresztą przez banki zdjęć, która normuje prawa i obowiązku obu stron. Ponieważ w „photo stockach” korzysta się na ogół z wersji angielskiej, dobrze mieć ją dokładnie i profesjonalnie przetłumaczoną. Ten niewielki wydatek pozwala uniknąć wielu nieprzyjemności. Zgodę taką podpisuje się przed sesją. Ja korzystam z wzornika po angielsku i po polsku dzięki czemu osoby pozujące mają pewność, że należycie zrozumiały jego treść.

Property release

Odpowiednikiem zgody na pozowanie jest zgoda na zamieszczenie fotografii przedmiotu będącego cudzą własnością. Używa się jej w sytuacjach, kiedy głównym tematem zdjęcia jest rzecz możliwa do zidentyfikowania, np. czyjś dom.

Uwaga na znaki towarowe

Ważną kwestią jest odpowiednie kadrowanie ujęcia w taki sposób, aby w obiektywnie nie było widoczne żadne logo. Klienci z pewnością odrzuciliby taką fotografię, bo nie zamierzają za darmo reklamować innych. Dlatego inspektorzy w bankach zdjęć automatycznie eliminują zdjęcia zawierające znaki pozwalające w jakikolwiek sposób identyfikować ich właściciela. Chcąc uniknąć kolejnych odrzuceń, co wpływa na ranking fotografa, lepiej samemu weryfikować wysyłane prace także pod tym kątem.

Właściwe słowa kluczowe

Niektórzy, zwłaszcza początkujący stockowicze, starają się wpisać do listy słów kluczowych jak najwięcej pojęć, nie unikając synonimów. Tymczasem jest to wykonywanie niepotrzebnej pracy choćby dlatego, że systemy wyszukiwarek na stockach same dobierają synonimy. Poza tym dodawanie kolejnych słów tylko dlatego, że coś zmieściło się w kadrze, a nie jest tematem zdjęcia jest bezcelowe. Na pewno nie poprawi wyników sprzedaży a przeciwnie spowoduje niechęć potencjalnych klientów. Część fotografów korzysta z profesjonalnych firm dobierających słowa kluczowe do zdjęć. Według ich opinii wydane pieniądze zwracają się i pozwalają na lepszą sprzedaż.

Powodzenia.


www.komski.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Zdjęcia stockowe. Zarabianie przez Internet

Zdjęcia stockowe. Zarabianie przez Internet


Autor: Arkadiusz Komski


Jak zarabiać na fotografii w Internecie? Kilka pomysłów i porad, które mogą w tym pomóc.


W przypadku każdego działania na którego powodzenie liczymy, nie tylko biznesowego, konieczny jest dobry plan. To, że innym przed nami się udało nie musi wcale oznaczać, że z nami będzie tak samo. W końcu rynek się nasyci i okaże się, że kolejni chętni do szybkiego zdobycia pieniędzy i być może sławy nie załapią się na pociąg. Najpopularniejsze banki zdjęć chwalą się milionami fotografii i dziesiątkami tysięcy współpracujących aktywnych fotografów. Czy jest tam jeszcze miejsce na jednego więcej?

Odpowiedź jest w zasięgu ręki ale czy będzie twierdząca, czy przeciwnie zależy już tylko od nas samych. Wiem, że brzmi to jak truizm, jak powielanie bajki o amerykańskim śnie, w którym każdy ciężką pracą może osiągnąć sukces. Zdaję sobie doskonale sprawę, że potrzebne jest jeszcze odrobina talentu i szczęście, ale bez wysiłku z naszej strony samo z pewnością nie wystarczy.

Zadajmy sobie więc kilka tyleż oczywistych, co podstawowych pytań:

Czy mam czas, żeby systematycznie robić zdjęcia?

Czy mam czas, żeby zająć się ich obróbką?

Czy mam czas, który trzeba poświęcić na właściwy dobór słów kluczowych?

Czy mam czas na śledzenie trendów w fotografii stockowej?

Czy mam czas na dodawanie najlepiej do kilku banków zdjęć?

O ile odpowiedzi na wszystkie te pytania będą twierdzące, możemy pomyśleć na serio o fotografii stockowej. W przeciwnym wypadku po prostu szkoda naszego cennego czasu, który można poświęcić na coś zupełnie innego, co sprawi nam frajdę i nie przyniesie zawodu po początkowej euforii.

Warto też krytycznie popatrzeć na nasze możliwości. Jakie zdjęcia robiliśmy do tej pory? Czy mamy świadomość swoich zalet i wad oraz czy jesteśmy w stanie dać ilustratorom reklam to, czego oni będą oczekiwali? W tej analizie pomocne będą umieszczane na stockach rubryki zawierające najpopularniejsze zdjęcia w ostatnim tygodniu, miesiącu czy roku.

Zauważyliście pewnie, że duża liczba fotografii dostarczana jest przez stosunkowo nieliczną grupę profesjonalnych firm fotograficznych, w których kto inny naciska migawkę, kto inny zajmuje się scenografią i przygotowaniem modeli / modelek a kto inny dobiera słowa kluczowe i śledzi trendy na rynku. To oni dostają największy kawałek tortu. Większość z nas nie ma co marzyć o podobnym rozmachu i efektach finansowych. Na drugim biegunie są ci, którym czasem coś się uda sprzedać bardziej przypadkiem niż na skutek zaplanowanych działań. Ta grupa jest bardzo zmienna. Jej członkowie szybko się zniechęcają i nawet jeśli nie kasują swoich kont to pozostają tylko formalnie dostawcami fotografii. Pozostaje grupa trzecia, licząca powiedzmy 20 tysięcy fotoamatorów z całego świata, którzy mają na tyle czasu, talentu i samozaparcia aby pracować nad samorozwojem i wysyłać wciąż nowe zdjęcia. To do tej grupy próbujemy się dostać. Jak to zrobić?

Po kilku latach obecności w bankach zdjęć, wydaje mi się, że najlepiej połączyć obserwowanie trendów (choć te bywają kapryśne) z wypracowaniem własnego warsztatu, który daje dobrej jakości zdjęcia a jednocześnie takie, które się w miarę często sprzedają. Łatwiej powiedzieć niż zrobić? Ale na wstępie wspomniałem, że nie jest to zajęcie dla każdego. Co najmniej tysiąc dobrych fotografii w portfolio zapewni dopiero wpływy miesięczne na poziomie kilkudziesięciu dolarów. Idealna sytuacja jest wtedy, kiedy uda się osiągnąć sprzedaż na poziomie 100 USD na miesiąc, bo wtedy będziemy otrzymywali comiesięczne przelewy. To limit ustalony przez większość stocków konieczny do dokonania wypłaty. A nic tak nie mobilizuje do dalszej pracy, jak wyciągi z konta.

Na dobrą sprawę wysyłanie zdjęć do internetowych banków to ciągła praca, nad wzbogacaniem portfolio i śledzeniem co robi konkurencja. Zajęcie dla tych, którzy opanowali rzemiosło i fotografują dość dużo. Na przeciwnej wadze jest doskonalenie umiejętności i zyski o które przecież chodzi. Sami zdecydujecie czy gra warta jest świeczki.

Na koniec kilka sugestii pochodzących z własnych obserwacji. Największe zapotrzebowanie jest na tak zwane sytuacje biznesowe, tj. fotografie obrazujące życie korporacyjne. Dużym zainteresowaniem cieszą się tła, które można wykorzystać do wielu tematów. Podobnie nowe technologie. Nieśmiertelnym samograjem są wszelkiego rodzaju święta cykliczne, jak Boże Narodzenie, Wielkanoc czy Walentynki.

Powodzenia


http://komski.pl/

http://komski.pl/fotografia_stockowa/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.