wtorek, 25 grudnia 2012

Spam na forach internetowych, w księgach gości itp

Spam na forach internetowych, w księgach gości itp

Autorem artykułu jest Damian Daszkiewicz

Ostatnio istną plagą jest SPAM na forach internetowych, w księgach gości czy w komentarzach na blogach. Taki spammer wchodzi na forum i w dowolnym temacie pisze, że „pewna część Twojego ciała jest malutka, ale można ją powiększyć” i daje link do strony oferującej tego typu usługi.
Ostatnio istną plagą jest SPAM na forach internetowych, w księgach gości czy w komentarzach na blogach. Taki spammer wchodzi na forum i w dowolnym temacie pisze, że „pewna część Twojego ciała jest malutka, ale można ją powiększyć” i daje link do strony oferującej tego typu usługi. Spammer nawet się nie przejmuje tym, że na forum rozmawiamy po Polsku, on i tak wie, że wiele osób zna język angielski, poza tym te spammerskie posty wrzuci na setki for internetowych, więc zawsze ktoś kliknie w link. Taki spammer bez problemu da sobie radę z założeniem konta na forum gdyż większość osób używa standardowego forum opartego na PHPBB2 i nawet jeśli przetłumaczymy skrypt na rodzimy język to on dobrze wie, że: w pierwszym polu od góry wpisuje się login, drugim adres email a w trzecim i czwartym hasło. Mało tego - taki spammer może nawet napisać program, który wyszukuje fora dyskusyjne (od czego są google) i automatycznie zakłada nowe konta, loguje się i tworzy nowe wątki (SPAM). Jednak są skuteczne formy walki z takimi spammerami. Jakiś czas temu napisałem prosty skrypt który po zauważeniu zakazanego słowa nie publikował wiadomości na forum. Jednak tutaj musiałem ostrożnie dodawać słowa, bo nie każdy kto pisze viagra ma na celu zareklamować stronę na której można kupić ten specyfik (wyobraź sobie, że na forum medycznym dwóch lekarzy rozmawia o negatywnych skutkach stosowania tego specyfiku a tu ich wypowiedzi nie są publikowane, gdyż w ich wypowiedziach pojawia się zakazane słowo: „viagra”). Dlatego też do czarnej listy dodawałem adresy spammerskich stron. Jednak spammerzy co chwilę zakładali nowe domeny i taka zabawa w kotka i myszkę nie przynosiła dobrych efektów. Jednak postanowiłem troszkę namieszać: dodałem w formularzu rejestracyjnym nowe pole w którym trzeba wpisać imię Małysza. Prawie każdy Polak wie jak ma na imię Małysz i bez problemu odpowie na to pytanie a obcokrajowiec nie znający języka polskiego nawet nie będzie wiedział o co chodzi (co prawda ludzie się czepiali, że zawsze znajdzie się ten 1% Polaków, którzy nie znają imienia Małysza, ale można zadawać inne pytania np. „Jakiego koloru jest niebo”).

Efekt? Zabezpieczenie wprowadziłem w okolicach 13 stycznia. Do dzisiaj (10 maj) na forum nie pojawił się ani jeden SPAM. To zabezpieczenie można wykorzystać również w serwisach internetowych w których pod artykułami można zamieścić swój komentarz itp. Odnośnie mojego blogu, to stosuję inne zabezpieczenie: wtyczka Akismet, która usunęła kilka tysięcy SPAMów a przepuściła może 5 (instalacja tej wtyczki jest banalna – wystarczy tylko skopiować odpowiedni plik do odpowiedniego katalogu).

Jak wdrożyć to zabezpieczenie na swoim forum (opartym na skrypcie phpBB2)?

1) W pliku usercp_register.php znajdź ciąg znaków: // Get current date i w następnej linii dopisz następujący kod:
if (trim(strtolower($HTTP_POST_VARS'malysz'))!="adam"){
message_die(GENERAL_ERROR, 'Nie wpidałeś imienia Małysza (lub wpisałeś błędne imie). Prawdopodobnie jesteś spammerskim robotem', '', __LINE__, __FILE__, '');
}

2) W pliku templates/subSilver/profile_add_body.tpl znajdź następujący ciąg znaków:


{L_EMAIL_ADDRESS}:
*


style="width:200px" name="email" size="25" maxlength="255"
value="{EMAIL}" />


3) i po nim dodaj następujący kod:


Wpisz imię Małysza
*


style="width:200px" name="malysz" size="10" maxlength="255" value=""
/>



Jeśli nie korzystasz z forum opartego na phpBB2 ale z innego skryptu a znasz choć trochę PHP to wprowadzenie podobnego zabezpieczenia nie będzie stanowiło wielkiego problemu a zaoszczędzisz masę czasu na usuwaniu SPAMu.

---
Artykuł został przedrukowany z bloga Damiana Daszkiewicza

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zalety Double Opt-in nad Opt-in

Zalety Double Opt-in nad Opt-in

Autorem artykułu jest Damian Daszkiewicz


Listy mailingowe w zależności od sposobu zapisu można podzielić na dwie grupy: Opt-in i Double Opt-in. Dawniej często korzystano z modelu Opt-in, czyli ktos w formularzu podawał swój adres email i automatycznie był zapisany. Niestety, ale zawsze jakiś dowcipniś mógł wpisać czyjś adres email (np. na adres emailowy księdza można było zaprenumerować jakieś sporośne dowcipy). W celu wyeliminowania tego typu zjawisk wymyślono model Double Opt-in, w którym aby zapisać się na listę mailingową nie wystarczy samo wpisanie swojego emaila, należy jeszcze odebrać wiadomość w której jest specjalny link i kliknąć w ten link. Listy mailingowe w zależności od sposobu zapisu można podzielić na dwie grupy: Opt-in i Double Opt-in. Dawniej często korzystano z modelu Opt-in, czyli ktos w formularzu podawał swój adres email i automatycznie był zapisany. Niestety, ale zawsze jakiś dowcipniś mógł wpisać czyjś adres email (np. na adres emailowy księdza można było zaprenumerować jakieś sporośne dowcipy). W celu wyeliminowania tego typu zjawisk wymyślono model Double Opt-in, w którym aby zapisać się na listę mailingową nie wystarczy samo wpisanie swojego emaila, należy jeszcze odebrać wiadomość w której jest specjalny link i kliknąć w ten link. Gdyby ktoś chciał Ciebie zapisać na jakąś listę mailingową, to Ty po prostu ignorujesz taki email w którym jest link weryfikacyjny i po prostu nie zostaniesz zapisany na daną listę. W tym artykule chciałbym przestawić zalety rozwiązania Double Opt-in.

1) Nikt nie oskarży Ciebie o SPAM, gdyż zapisanie się na listę wymaga kliknięcia w link weryfikacyjny. Różnież nikt nikogo złośliwie nie zapisze na Twoją listę mailingową (czasami ktoś kto chce Tobie zaszkodzić, mógłby pozapisywać pare osób na Twoją listę aby inni mogli Ciebie oskarżać o wysyłanie SPAMu).

2) Gdy ktoś zacznie Ciebie oskarżać o to, że wysyłasz SPAM, możesz mu bardzo łatwo wyjaśnić, że sam się dobrowolnie zapisał na listę mailingową a poza tym możesz mu zaproponować, aby jadł więcej orzechów, są dobre na pamięć ;-)

3) Nie każdy chce kliknąć w link weryfikacyjny. Nie przejmuj sie, być może wolniej będziesz gromadził adresy mailowe niż gdybyś miał listę działającą w modelu Opt-in, ale taka osoba która nie kliknęła w link weryfikacyjny raczej by nie czytała Twoich emailii. Pamiętaj - nie liczy się ilość, ale jakość!

4) Często ludzie wpisują błędne adresy email (np. zamiast janek@onet.pl ktoś wpisze janek@omet.pl Takie błędne adresy to duże utrapienie. Przykładowo gdy miałem listę mailową pracującą w modelu Opt-in, po każdym mailingu dostawałem dużo "zwrotów", z czego większość to były takie dziwne adresy mailowe. W przypadku modelu Double Opt-in gdy ktoś wpisze błędny adres email, to nie dostanie linku weryfikacyjnego i nie będzie na liście mailingowej. Dzięki temu zaoszczędzisz sporo czasu, gdyż będziesz po każdym mailingu otrzymywał dużo mniej "zwrotów"


To tylko 4 zalety. Ale powiem szczerze: żałuję, że od początku nie zacząłem stosować modelu Double Opt-in w swoich listach mailingowych, bo parę razy otrzymałem nieprzyjemne e-maile. Dlatego nie popełnij mojego błędu, bądź mądry i zacznij się uczyć na cudzych błędach ---

Damian Daszkiewicz prowadzi serwis SkutecznyPartner.pl poświęcony programom partnerskim

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Google kontra eBay

Google kontra eBay

Autorem artykułu jest Artur Majczak


i nie będą rywalizowały bezpośrednio ze sobą. W oparciu o jej przekonanie eBay miał się specjalizować nadal w internetowych aukcjach i płatnościach, a "Google miała być dalej przede wszystkim wyszukiwarką". Niedługo po tym wywiadzie Google wprowadziło

i nie będą rywalizowały bezpośrednio ze sobą.


W oparciu o jej przekonanie eBay miał się specjalizować nadal w internetowych aukcjach i płatnościach, a "Google miała być dalej przede wszystkim wyszukiwarką". Niedługo po tym wywiadzie Google wprowadziło system bezpiecznych płatności Checkout i ujawniło ambitne plany stworzenia Google Base.


eBay odpowiedział wprowadzeniem zakazu korzystania z Google Checkout dla swoich użytkowników, mętnie wyjaśniając, że to tylko pomoże sprzedawcom płacących przez PayPal przy finalizowaniu transakcji. Dodatkowo eBay przedstawił już oficjalnie obowiązkowe wymogi dla nowych sprzedających, według których muszą oni przy transakcjach przyjąć PayPal albo korzystać z karty kredytowej - tłumacząc to wymogami bezpieczeństwa .


Tego samego dnia Google umieściło na głównej stronie Checkout reklamę nowej oferty korzystania z systemu płatności, za stałą opłatą, wynoszącą zaledwie 10 dolarów.


Na jednym z opiniotwórczych blogów IT, skomentowano te działania tak: "powyższe fakty świadczą o definitywnym końcu rozejmu między obiema firmami". Że taka umowa była, dowodzi przeciek jaki przedostał się do mediów, który wyszedł od jednego z szefów eBay przyznającego, że od 2003 roku istniała nieformalna umowa jego spółki z Google, na mocy której obie korporacje miały skupiać się wyłącznie na własnej działalności i nie rywalizować w segmentach, w których się wyspecjalizowały.


Z kręgów zbliżonych do zarządu Google dochodzą jednak informacje, że firma przyjęła tylko strategię obronną, bo wcześniej eBay zbliżył się do Yahoo, montując antygooglową koalicję i informował o wprowadzeniu własnego systemu kontekstowych reklam, konkurencyjnego dla AdSense. eBay jest w trudnej sytuacji gdyż oferta Google jest bardzo atrakcyjna cenowo, dodatkowo ciągle są ogłaszane rozmaite promocje i zachęty mające przyciągnąć jak najwięcej dotychczasowych użytkowników PayPal. Doszło nawet do tego, że dwustu wiodących sprzedawców z eBay napisało oficjalną petycję, potępiającą wprowadzony przez platformę aukcyjną zakaz używania Google Checkout. eBay przekonuje się stopniowo, że będzie miał naprawdę duży problem i wydaje się, że Google tę wojnę może wygrać.


Wszystko będzie wiadomo po następnej konferencji IMA, gdzie eBay przedstawi podczas sesji swą ofertę "New in 2007", a jego rywal przez kilka godzin będzie przedstawiał korzyści wynikające z obsługi i korzystania z proponowanych przez nich: Google Checkout, Google Base i wyszukiwarki produktów Froogle. Wirtualni sprzedawcy mogą spodziewać się zaciętej rywalizacji pomiędzy korporacjami i mieć nadzieję, że przyniesie to dla nich tylko i wyłącznie korzyści.

---

Artur Majczak

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Czym są społeczności internetowe

Czym są społeczności internetowe

Autorem artykułu jest ZM


Internet za pomocą narzędzi, którymi dysponuje, coraz bardziej zaczyna naśladować rzeczywistość i co więcej – coraz lepiej mu się to udaje. Dzięki temu medium możemy już nie tylko swobodnie komunikować się z innymi językiem pisanym lub mówionym, możemy również rozmawiając widzieć swojego inter... Internet za pomocą narzędzi, którymi dysponuje, coraz bardziej zaczyna naśladować rzeczywistość i co więcej – coraz lepiej mu się to udaje. Dzięki temu medium możemy już nie tylko swobodnie komunikować się z innymi językiem pisanym lub mówionym, możemy również rozmawiając widzieć swojego interlokutora w czasie rzeczywistym. Możemy „pójść” do internetowego kiosku po gazetę, do księgarni po książkę, a w internetowym sklepie spożywczym zamówić produkty na śniadanie.

Jeżeli przyjdzie nam na to ochota, za pośrednictwem sieci mamy szansę pograć w brydża, nie musimy już szukać czwartego do gry w realu, w Internecie czeka na nas wielu chętnych. Jeżeli szukamy przyjaźni, znajdziemy mnóstwo stron integrujących ludzi, jeżeli miłości - warto zapisać się do serwisu randkowego…
Jednym słowem – Internet zbliża ludzi, ułatwia im komunikację, a tym samym staje się swoistą platformą międzyludzkiej aktywności. Człowiek jako istota stadna ma zakodowaną chęć wymiany informacji, poglądów, uczuć i pragnień z drugim człowiekiem. W realnej rzeczywistości ludzie łączą się w grupy, które wiążą np. wspólne miejsce zamieszkania, podobne zainteresowania, zawodowe motywacje, problemy. Nie inaczej jest w świecie wirtualnym, gdzie ludzie tworzą e-społeczności.

92% amerykańskich internautów bywa członkami różnego rodzaju wirtualnych społeczności1. Również w Polsce tendencja do przynależności do grup społecznościowych stale rośnie, a serwisy integrujące internautów wyrastają jak grzyby po deszczu. Popularność i zapotrzebowanie na tego typu serwisy bierze się z tego, że społeczność wirtualna umożliwia wykonywanie tych samych czynności, jakie wykonujemy w świecie rzeczywistym – pozwala wyrażać siebie, nawiązywać przyjaźnie, zadawać pytania, dzielić się pomysłami, brać udział we wspólnych imprezach. H. Berkeley pisze, że e-społeczność to miejsce, w którym pozostając anonimowym można spotkać ludzi z tymi samymi problemami, obawami i zainteresowaniami, w którym ludzie mogą ugruntować swoje przekonania lub znaleźć więcej argumentów do dyskusji. Społeczność taka umożliwia osobom z życiowymi problemami uzyskanie pomocy od osób, które doświadczyły podobnych problemów, a ludziom z pasją pozwala dzielić się swoimi zainteresowaniami z innymi. Dzięki temu w Internecie powstaje miejsce, gdzie ludzie czują się bezpieczni, potrzebni, rozumiani, do którego chętnie wracają. A nie ma nic bardziej pożądanego dla firmy jak użytkownik, który wraca na stworzoną przez nią stronę internetową.

W obecnej sytuacji rynkowej bardzo ciężko jest zdobyć przewagę konkurencyjną, a e-społeczność jest jednym ze skuteczniejszych narzędzi, które to umożliwia. Klienci, którzy są członkami wirtualnej społeczności stanowią doskonałą grupę docelową, którą można wykorzystać na bardzo wiele sposobów – od subtelnych badań jakościowych do umacniania lojalności klienta, który chętniej kupi produkt zamieszczony na jego ulubionej witrynie niż na jakiejkolwiek innej. Żeby jednak firma mogła zbudować lub w pełni wykorzystać istniejącą już społeczność, musi zdefiniować czym przedmiot naszych rozważań jest w rzeczywistości.

Doktor Tymon Smektała, co wydaje się w ogólnym zarysie słuszne, tak określa definicję internetowej społeczności:

E-społeczność to zbiorowość użytkowników Internetu, którzy w aktywny sposób wykorzystują tę platformę komunikacji do wymiany informacji i komunikatów związanych z ich wspólnymi zainteresowaniami, przekonaniami lub postawami.

Nie jest to definicja doskonała, ponieważ wydaje się, że została stworzona w oparciu o pewną próbę przekucia słownikowej definicji tradycyjnej społeczności w odniesieniu do realiów internetowych, ale ponieważ nie idealna zgodność definicji z desygnatem jest głównym przedmiotem tej publikacji, przyjmuje się definicję Smektały za wystarczającą. Ten sam autor pisze również, że idea e-społeczności sprowadza się do wykreowania układu wzajemnych relacji między przedsiębiorstwem, a przedstawicielami jego otoczenia, którzy w ramach tego układu również komunikują się ze sobą. Uczestnikami e-społeczności będą przede wszystkim klienci przedsiębiorstwa, choć mogą brać w nich udział także przedstawiciele innych grup z otoczenia przedsiębiorstwa, np. kontrahenci3. W tym przypadku wydaje się, że cytowany fragment nie w pełni oddaje obraz rzeczywistości z tego powodu, że definiuje problem z punktu widzenia budowania społeczności przez firmę, nie ma tutaj ani słowa o wykorzystywaniu istniejących społeczności (które nie zostały stworzone do celów marketingowych) przez firmy. Przykładowo ideą serwisu społecznościowego www.podaj.net lub www.blogfrog.pl nie jest zbudowanie relacji pomiędzy podmiotem organizującym serwis (bo ciężko tu mówić o przedsiębiorstwie, zdarza się, że autorem i właścicielem serwisu jest jedna osoba, tak jak w przypadku 19-letniego Piotra Chmolowskiego, który pod koniec roku 2004 uruchomił serwis http://wykop.pl4), a użytkownikami; tylko stworzenie miejsca wymiany informacji, czy materiałów audio-wizualnych między samymi społecznościowcami. Ma to być miejsce dla nich, tworzone przez nich. Serwisy te oczywiście mogą zostać wykorzystane do celów komunikacji marketingowej, ale nie taka jest ich idea i główne przeznaczenie. Tym samym definicja doktora Smektały ma charakter niepełny.

Budowanie i wykorzystywanie istniejących już (nie zbudowanych przez firmę) społeczności internetowych to dwie różne formy działalności e-marketingowej:

1) Budowanie społeczności jest przedsięwzięciem podejmowanym przez firmy w celu stworzenia pozytywnego wizerunku wśród konsumentów, umacniania więzi klienta z firmą oraz budowania lojalności. Polega na stworzeniu miejsca w Internecie pod patronatem firmy, wokół którego skupią się użytkownicy sieci regularnie odwiedzający to miejsce, uważający je za swoje i do niego przywiązani. Jest to proces długotrwały i czasochłonny. Wymaga odpowiedniej wiedzy marketingowej, psychologicznej, zatrudnienia odpowiednio wykształconych i doświadczonych pracowników (ew. wynajęcia zewnętrznej agencji interaktywnej), którzy zarządzaliby społecznością; zakupienia odpowiedniego oprogramowania. To wszystko wiąże się z kosztami. Co firma inwestując, otrzymuje w zamian?

Odpowiedź jest bardzo prosta - doskonałą grupę docelową, lojalną wobec marki, która sponsoruje ich ulubioną witrynę. Badanie przeprowadzone przez firmę Lithium Technologies wykazało, że członkowie społeczności konsumenckich kupują znacznie więcej od innych internautów, a ich zakupy stanowią 500% zakupów przeciętnych klientów5. Jeżeli firmie uda się stworzyć silną więź z klientami, którzy stanowić będą wirtualną społeczność, oznacza to, że stworzyła armię lojalnych firmie „adwokatów”, którzy nie tylko będą dokonywać zakupów lub korzystać z usług w obrębie witryny, ale również rekomendować „swoją” firmę innym użytkownikom sieci, co w sposób wymierny przekłada się na wielkość sprzedaży. Zbudowanie wokół własnej firmy e-społeczności może mieć więc wymiar lojalnościowo-wizerunkowo-sprzedażowy. Doskonałym przykładem jest Miasto Plusa – wirtualne miasto, w którym użytkownik sieci Plusa może się zarejestrować (zamieszkać) – stąd płynie pierwsza korzyść – firma wie, kto jest jej klientem i łatwiej jej przygotować ofertę pod kątem konkretnego konsumenta. Użytkownik platformy przygotowanej przez sieć komórkową nie tylko bawiąc się na stronie Miasta Plusa, buduje swoją lojalność względem marki, wyrabia sobie o niej pozytywną opinię, ale również sam staje się dostarczycielem funduszy potrzebnych do prowadzenia strony. Dzieje się to w bardzo prosty sposób. Firma Plus GSM projektując wirtualne miasto zadbała o to, aby było ono na tyle atrakcyjne, żeby jego wirtualni mieszkańcy chcieli w nie inwestować. Tak więc za pomocą telefonów komórkowych - wysyłając SMS-y, mieszkańcy mogą uzyskać dostęp np. do płatnych elementów gry. Mogą również w specjalnie zaprojektowanych punktach miasta doładować swoje rzeczywiste konto telefonu komórkowego, powiększając jego saldo o dowolnie wybraną kwotę pieniędzy. Plus GSM zawarł również umowy barterowe z innymi firmami. Przykładowo z poziomu wirtualnego centrum handlowego Miasta Plusa możemy kupić książkę w wirtualnej księgarni lub przejrzeć ofertę serwisu aukcyjnego Allegro (zostajemy przeniesieni do konkretnej witryny, gdzie dokonujemy ewentualnego zakupu). Firma Plus GSM budując Miasto Plusa nie tylko zainwestowała w nowatorski projekt budowania własnego wizerunku, lecz również pomyślała o tym, że na stworzonej przez siebie społeczności można zarobić. Jest to przykład możliwości przyciągnięcia i wykorzystania grupy ludzi skupionej wokół firmowego portalu.

2) Wykorzystywanie istniejących już (nie zbudowanych przez firmę) społeczności polega na penetracji serwisów społecznościowych i WEB 2.0, zbieraniu i analizie materiałów tam zamieszczonych oraz wysyłaniu informacji korzystnych z punktu widzenia firmy. Są różne możliwe formy działania.

Najczęściej spotykane to:
- monitorowanie serwisów i forów dyskusyjnych w celu weryfikacji sposobu postrzegania firmy przez internautów, zapobiegania sytuacjom kryzysowym, dowiadywania się o potrzebach zgłaszanych przez klientów (patrz przykład Manta Multimedia str.14),
dyskusje na temat firmy lub produktu jawnie inicjowane przez firmę,

- dyskusje na temat firmy lub produktu w sposób niejawny inicjowane przez firmę (w tym przypadku przedstawiciel firmy występując jako zwykły użytkownik forum, nie ujawniając swoich koneksji z pracodawcą, stara się przekazać pożądane przez przedsiębiorstwo, dla którego pracuje, informacje na jego temat lub temat proponowanych przez nie produktów, lub usług. (patrz przykład http://BiblioNETka.pl str.38),
badania jakościowe z wykorzystaniem forów internetowych,

- zamieszczanie w serwisach społecznościowych informacji lub materiałów atrakcyjnych dla użytkowników starając się wywołać efekt marketingu wirusowego (linki do zamieszczonych materiałów rozsyłają między sobą sami użytkownicy, tym samym robiąc oryginalną, skuteczną, bezpłatną i wiarygodną reklamę dla firmy. Przykładem takiego działania może być zamieszczanie na stronach, takich jak www.YouTube.com lub jej polskiego odpowiednika www.smog.pl ciekawych i oryginalnych filmików reklamowych, często jeszcze przed ich telewizyjną emisją).

Wykorzystywanie gotowych serwisów społecznościowych ma tę zaletę, że jest to praktycznie bezpłatne narzędzie marketingowe. Główną, jak się wydaje, różnicą pomiędzy budowaniem a wykorzystywaniem istniejących już społeczności jest fakt, że to drugie narzędzie nie buduje lojalności. Wykorzystywany serwis nie jest skupiony wokół firmy ani jej produktu, jest bytem autonomicznym – ma to swoje wady i zalety. W zależności od podejścia przedsiębiorstwa do kwestii etycznych, główną zaletą może być to, że przedstawiciel firmy ma możliwość udawania zwykłego użytkownika forum i z tego właśnie poziomu prowadzić dyskusję, próbując w delikatny sposób przekonywać innych użytkowników do swojej firmy i jej produktów lub usług.

Społecznościowcy uważają siebie wzajemnie za znajomych, kolegów, czy nawet przyjaciół. Często jedni drugich proszą o radę w różnych kwestiach, również wyborów konsumenckich. Rada kolegi na temat wyboru najlepszego oleju silnikowego, czy opinia koleżanki odnośnie świeżo otwartego salonu SPA może decydować o wyborze potencjalnego klienta. Przekaz taki jest o wiele bardziej wiarygodny niż jakakolwiek reklama, czy forma promocji. Wydaje się bowiem bezinteresowny, a do tego zawsze wolimy wybierać rzeczy, które już są sprawdzone, ponieważ daje to wysokie prawdopodobieństwo wyeliminowania uczucia rozczarowania po zakupie.

Przedstawicielowi firmy, działającemu nazwijmy to incognito, łatwo więc przekonać innych do swojej racji tym bardziej, że często pracownicy typowani do takich zadań to wytrawni psycholodzy, świetnie znający mechanizmy i siłę psychomanipulacji. Pomimo tego, że są to działania nieetyczne, ich skuteczność przekonuje firmy do ich stosowania. Istnieje niewielkie ryzyko demaskacji, chociaż w przypadku wykrycia takiej działalności firma może o wiele więcej stracić niż zyskać. Dlatego też zawsze powinna mieć przygotowaną strategię zarządzania w sytuacji kryzysowej na taką okoliczność.

Uczciwe firmy nie są jednak bez szans – istnieje bowiem drugi wariant wykorzystywania społeczności przez firmę, również przybierający formę dialogu, ale tym razem całkowicie jawnego. Doskonałym przykładem takiego działania jest przedsięwzięcie firmy Manta Multimedia, która wykorzystała powstałe w 2004 roku ogromne zainteresowanie odtwarzaczami DVD z funkcją odtwarzania filmów w formacie DivX z możliwością odczytu plików tekstowych w formacie txt. Trzeciego listopada 2004 roku odbyła się premiera pierwszego odtwarzacza tego typu wyprodukowanego przez firmę Manta – Emperora 007.

W tym czasie zachodnie, uznane koncerny nie wykazywały zainteresowania rynkiem filmów w formacie DivX. Marki takie jak Philips czy Sony nie interesowały się tym zagadnieniem, najprawdopodobniej z tego powodu, że działając w skali globalnej, nie zauważyły, że znakomita większość filmów oglądanych przez Polaków to wersje przekonwertowane (najczęściej na domowym komputerze) z formatu DVD do formatu DivX, czyli do rozmiaru, w którym film mieścił się na zwykłej płycie kompaktowej o pojemności 700mb. Takie rozwiązanie było popularne, ponieważ filmy były (i są nadal) łatwo dostępne drogą nielegalną, ale za to bezpłatną, wymieniane między użytkownikami dzięki oprogramowaniu typu peer-to-peer lub za pomocą łączy internetowych sieci osiedlowych. Komfort oglądania filmów w formacie DivX na komputerze pozostawiał jednak wiele do życzenia, szczególnie z powodu wielkości ekranu komputerowego monitora. Powstałą niszę postanowiły wykorzystać głównie 3 firmy – polski Bellwood, duński Kiss oraz polska Manta. Każda z firm wyprodukowała odtwarzacz czytający DivX z polskimi napisami. Jednak tylko Manta postawiła na wykorzystanie w swojej komunikacji marketingowej internetowych serwisów społecznościowych. Temat odtwarzaczy DivX zaistniał na forum internetowym serwisu www.napisy.org, który zrzesza ludzi zainteresowanych światem kina, amatorskich tłumaczy tekstów do filmów DivX oraz tych, którzy z tłumaczeń tych korzystają. Dzięki działalności firmy Manta jeszcze przed premierą internauci dowiedzieli się o odtwarzaczu Emperor 007. Sprzęt wywołał ogromne zainteresowanie. Dotychczasowi liderzy na rynku – Kiss i Belwood mieli bowiem podstawowe wady. Pierwszy o wiele za wysoką jak na polskie warunki cenę, drugi kiepski serwis i obsługę, więc naprawa wszelkich niedoróbek faktycznie pozostawała w gestii użytkownika.

Manta celnie uderzyła w potrzeby konsumentów – zaprojektowała tani odtwarzacz DivX i stworzyła świetną komunikację firmy z otoczeniem biznesowym za pomocą serwisu www.napisy.org. Od samego początku przedstawiciel Manty Multimedia praktycznie natychmiast odpowiadał na wszystkie, nawet te najbardziej kuriozalne pytania i żądania osób piszących na forum.

Dążąc do doskonałości, na prośbę i pod kątem potrzeb zgłaszanych na forum praktycznie co 2 tyg., firma wypuszczała nowe oprogramowanie do Emperora nawet z tak drobnymi poprawkami, jak możliwość wyboru wielkości czcionki, jej koloru, czy ustawienia linii napisów. Dzięki wytworzonej w ten sposób komunikacji powstała społeczność zgrupowana wokół odtwarzacza firmy Manta (co przeniosło się oczywiście i na inne produkty tej firmy). Klienci zgłaszali swoje uwagi, a firma na nie reagowała. Na forum pojawili się domowi majsterkowicze, którzy zaczęli Emperora rozkręcać i ulepszać. Stało się to ich pasją. Pojawiały się coraz to nowe posty, gdzie należy coś przylutować, co odkręcić, co przestawić, aby odtwarzacz usprawnić. Inna firma zapewne zaraz zaczęłaby wysyłać komunikaty o tym, że „zerwanie plomby grozi utratą gwarancji” i tym podobne, ale MM zachowała się wręcz odwrotnie – zaczęła jawnie, na forum pomagać ludziom, którzy od strony technicznej zajęli się Cesarzem. Zamieszczała różnego rodzaju instrukcje, od tego jak prawidłowo wgrać najnowsze oprogramowanie, aż po bardzo zaawansowane kwestie techniczne typu - co zrobić, żeby uzyskać dźwięk NICAM. Niekiedy korzystała również z pomysłów i rozwiązań podsuwanych przez majsterkowiczów, tym samym praktycznie bezpłatnie mogła odtwarzacz ulepszać. Wytworzyła się bardzo intensywna komunikacja pomiędzy firmą (która korzystała tak, jak i inni, bezpłatnie z serwisu www.napisy.org), a użytkownikami. Stworzony został interaktywny serwis i obsługa klienta w jednym, silnie wzbogacony o dyskusje i wzajemną pomoc w wielu kwestiach dotyczących Emperora między samymi uczestnikami forum. Dzięki takiemu podejściu firmy do e-społeczności wytworzyła się ogromna grupa ludzi emocjonalnie związana z MM, grupa, która czuła, że aktywnie uczestniczy w ulepszaniu sprzętu, który stał się im bliski. Użytkownicy czuli się ważni, potrzebni, wiedzieli, że każdy ich problem spotka się z odpowiedzią.

Poczucie zadowolenia z zakupu i obsługi, wdzięczność za to, że firma stworzyła taki, a nie inny model komunikacji – społeczność internetową, przełożyło się na ogromny wzrost sprzedaży odtwarzaczy firmy Manta. Społecznościowcy stali się adwokatami firmy, zachęcali innych do kupienia tego samego, co oni odtwarzacza; forum rosło w siłę. W pewnym momencie było tak oblegane, że Manta Multimedia zdecydowała się samodzielnie założyć forum na własnej stronie www.manta.com.pl, które działa do dzisiaj (aktualnie na forum jest 60317 postów)6. Zaczęły powstawać oddzielne strony internetowe, tworzone przez prywatnych użytkowników sieci poświęcone odtwarzaczowi Manta Emperor 007 i jego późniejszym wersjom7 (do dzisiaj powstało już kilkanaście wersji sprzętu i kilkadziesiąt uaktualnień oprogramowania).

Konkurencja została pobita na głowę, wszyscy kupowali Mantę głównie dlatego, że zanim zdecydowali się na zakup, wszystko o sprzęcie wiedzieli już z forum, mieli pewność, że w razie jakichkolwiek problemów, czy niejasności pomoże im społeczność. Wiedzieli, że oprogramowanie sprzętowe jest permanentnie aktualizowane i że praca nad Emperorem trwa cały czas właściwie pod dyktando jego użytkowników. Tego nie miała żadna konkurencyjna firma. Manta dzięki społeczności internetowej wyrosła w oczach klientów na firmę nowoczesną, solidną, rzetelną, godną zaufania i dbającą o swoich klientów. Niewielkim kosztem zbudowała silną, polską markę, która nieustannie zdobywa nowe obszary świadomości polskiego konsumenta.


Wojciech Gustowski
Artykuł jest fragmentem ebooka: "E-społeczność" (http://e-spolecznosc.zlotemysli.pl)
---

Łukasz Peta
Artykuł jest fragmentem ebooka "Forum dyskusyjne - przewodnik od A do Z"

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Nowi klienci jako „dodatkowe” a nie główne źródło przychodu

Nowi klienci jako „dodatkowe” a nie główne źródło przychodu

Autorem artykułu jest Maciej Matysik


Jeśli twoja firma nastawia się jedynie na pozyskiwanie nowych klientów popełnia błąd. W tym artykule opisuję w jaki sposób można powiększyć dochody w takiej firmie 2 a nawet 3 krotnie... Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie audycja w radiu serwisu CzasNaE-Biznes, przedstawiany tam schemat działania wydał mi się na tyle interesujący że po prostu musiałem podzielić się z Wami tą wiedzą... Otóż znaczna część polskich firm większość swoich środków przeznaczonych na marketing wydaje tylko na pozyskiwanie nowych klientów. Taka polityka firmy może się dla wielu wydawać jak najbardziej słuszna, ale czy naprawdę jest to najskuteczniejszy sposób ? Otóż jak NIE, stosując metodę którą opiszę poniżej będziemy w stanie osiągnąć 2 a nawet 3 krotnie większe przychody... Jak więc w takim razie mądrze wykorzystać nasze fundusze, czas oraz pracę?

Na początek powiem może z czego składa się dochód każdej firmy – jest to iloczyn trzech czynników:


ilość klientów x wartość zakupu x ilość transakcji


Podam prosty przykład – w naszej firmie we wrześniu zakupów dokonało 500osób, wydając za każdym razem 100zł oraz kupując po 4 produkty każdy. Obliczmy w takim razie nasz przychód:


500 x 100 x 4 = 200000zł

Teraz zróbmy tak jak robi przeciętna polska firma nastawiająca się tylko na nowych klientów... po działaniach promocyjnych udaje jej się zwiększyć liczbę osób u nich kupujących o 20%.


(500+100) x 100 x 4 = 240000zł
40000/200000 x 100% = wzrost przychodu o 20%


Jak widzimy wzrost dochodów takiej firmy wyniósł 20%. Teraz natomiast powiększmy wszystkie trzy wartości z których składa się przychód naszego przedsiębiorstwa o 20%.

(500+100) x (100+20) x (4+0,4) = 316800zł
116800/200000 = wzrost przychodu o 58,4% !!


Tak więc co widzimy? Tak to prawda, skupienie się na wszystkich trzech „składnikach” naszego przychodu pozwoliło nam osiągnąć prawie 3 krotnie lepsze rezultaty niż w przypadku działania tylko na rzecz pozyskiwania nowych klientów.

Wniosek z tego jest prosty. Polityka marketingowa naszej firmy powinna się opierać nie tylko na pozyskiwaniu nowych klientów ale również na zachęcaniu tych których już mamy aby kupowali u nas częściej i za większe kwoty. Czytałem niedawno na jakiejś stronie, (adresu niestety nie pamiętam) że koszt nakłonienia osoby która już u nas kupowała niż zupełnie nowej osoby na zakup naszego produktu wyniesie ok. 20% mniej i co najważniejsze wymaga to mniej czasu i wysiłku.

Tak więc myślę że warto zainteresować się naszymi stałymi klientami, oddziaływać na nich naszą ofertą oraz metodami promocyjnymi aby z chęcią często kupowali nasze produkty. Nie możemy wnioskować że skoro dana osoba raz u nas kupiła to zrobi to kolejny raz, otóż podtrzymywanie kontaktu z klientami, ciągłe dostarczanie nowszych, ciekawszych i co najważniejsze bardziej przydatnych informacji o naszym produkcie być może nakłoni ich do tego aby systematycznie kupowali produkty naszej firmy... ---

Maciej Matysik zajmuje się e-biznesem - e-marketingiem w małych i średnich firmach.

Jest właścicielem systemu automatycznej sprzedaży plików oraz treści Perium.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl